Zaufanie do państwa

Wydaje się, że kluczowym dla efektywnego wdrażania cyfrowych usług jest zaufanie do państwa. Nie dostęp do internetu, kompetencje cyfrowe, jakość interfejsów i danych, ale właśnie zaufanie. Im to zaufanie mniejsze, tym trudniej upowszechniać nowe usługi.

Ponad rok temu minister Sasin chciał zorganizować wybory korespondencyjne. Potrzebował do tego danych adresowych wszystkich wyborców. To było trudne, bo takie dane są w posiadaniu samorządów, które nie chciały się podzielić. Pan Sasin odessał dane z rejestru PESEL za pośrednictwem ministra cyfryzacji, co jednak niewiele dało.

W tym czasie pojawiła się też usługa Rejestr Danych Kontaktowych, gdzie można było wprowadzić dane kontaktowe dla urzędów. Miałem zamiar i ja wprowadzić, bo wolę załatwiać sprawy zdalnie, niż ganiać po urzędach. Jednak wstrzymałem się do dnia potencjalnych wyborów, by nie ułatwiać panu Sasinowi pracy. Potem te dane wprowadziłem. To był mój brak zaufania do państwa.

Kilka dni temu ponownie zainstalowałem aplikację Protego Save. To ta aplikacja służąca do monitorowania kontaktów z osobami zarażonymi wirusem, którego imienia nie wolno wymawiać i chorymi na “tą” chorobę. Aplikacja poniosła klęskę i to też zdarzyło się przez brak zaufania do państwa.

Obecnie coraz częściej pojawiają się informacje, że ludzie nie chcą brać udziału w spisie powszechnym. Nie chcą wprowadzać danych do aplikacji spisowej, ale także odpowiadać na pytania ankieterów. Są teraz bardziej świadomi, czym jest prywatność, ochrona danych osobowych. Bardziej świadomi, ale wcale nie z większą wiedzą. Uczestnictwo w spisie jest obowiązkowe i nawet podlega karze finansowej. Jednak ludzie nie ufają i wolą rzucić słuchawką.

Czy zatem w państwie braku zaufania do struktur państwowych można przeć do przodu z cyfryzacją? A może raczej mówić językiem korzyści i oferować dobre usługi... Mnóstwo ludzi zaakceptowało e-recepty, deklaracje podatkowe, a nawet profil zaufany. A jednak zachowują ostrożność. Z Państwem trzeba uważać.