Warszawa szkoli pracowniczki przedszkoli
Wczorajszy wieczór miałem wyjęty z życia. Moja połowica miała mieć po godz. 19 kurs z obsługi MS Teams. Nie spodziewałem się problemów, bo z tą aplikacją pracuję codziennie. Jednak i tak zasiadłem do komputera o 18:00. Odkryłem, że proces korzystania ze szkoleń można bardzo fajnie skomplikować.
Problemy, jakie się wkrótce pojawiły, były mieszanką dziwnego sposobu zarządzania uczestnikami, wielości usług firmy Microsoft, wprowadzenia zabezpieczeń i niedokładnego czytania instrukcji przesłanej pocztą elektroniczną. Wszystko razem do kupy sprawiło, że Ewa nie wzięła udziału w szkoleniu, a ja siedziałem do 22:00 szukając błędu, jaki popełniliśmy. Nie znalazłem.
Zaczęło się od szukania pakietu instalacyjnego MS Teams na MacOS. Jakoś poszło, chociaż już wtedy przeczuwałem, że może być trudno się wyrobić.Po instalacji Ewa podała mi login i hasło. Nic z tego! Okazało się, że administrator włączył 2FA i Microsoft podpowiedział, żeby użyć ich aplikacji mobilnej Authenticator. Szybko zainstalowaliśmy i dalej dodawać konto do aplikacji. Jakoś nie chciało, więc sprawdziłem, że trzeba dodać konto służbowe. Dodaliśmy i udało się wreszcie zalogować. Szkolenie miało być w kalendarzu, ale jakoś nie bardzo. Jakieś znane osoby pojawiły się, tudzież chat. Wpisy były jednak dość stare, a na pewno nie z trwającego szkolenia. Co dalej?
Kilka słów wyjaśnienia – Ewa ma kilka kont Microsoft: prywatne, pracownicze i całego przedszkola. To ostatnie jest oczywiście błędem, bo każda z nauczycielek może coś narozrabiać i nie będzie wiadomo która. Ewa zalogowała się na początek pracowniczym, co wydało się oczywiste. Jednak w usługach Microsoftu jakoś szczególnie dobrze zapamiętują się loginy i hasła. Trzeba było wylogować się w wielu miejscach, a i tak uparcie pojawiała tożsamość przedszkola. Przebrnęliśmy przez wszystkie te przeszkody i teraz trzeba było wklepać specjalny kod, który dotarł razem z instrukcją. Tylko gdzie?
Instrukcja wyglądała całkiem dobrze. Zawierała 3 sposoby korzystania ze szkolenia w Teams: przez aplikację webową, stacjonarną i mobilną. Zdecydowaliśmy się na aplikację stacjonarną, bo Microsoft lojalnie uprzedzał, że na Safari działa kiepsko. Z kolei w mobilnej wielokrotne wpisywanie loginów i haseł jest dość trudne. Instrukcja instruowała, że w Teams jest kalendarz, a w nim przycisk do szkolenia. Ponieważ go tam nie było, to zerknęliśmy do instrukcji. Coś tam było dziwnego napisane, bo trzeba byłoutworzyć zespół i tam miało pojawić się pole do wpisania kodu. Oboje próbowaliśmy to zrobić, ale bez skutku. Ewa chwyciła za telefon i spanikowana zadzwoniła do koleżanki. Ta miała akurat przerwę, bo połowa szkolenia już minęła. No i wtedy się okazało, że Ewa nie doczytała i na to szkolenie trzeba się zalogować innym kontem. Była nawet instrukcja. Zabawa zaczęła się od początku: wylogowanie się z konta, próba zalogowania, konieczność włączenia 2FA, zmiana hasła, logowanie się do teams. Wreszcie się udało! Tylko przycisku do szkolenia w kalendarzu nadal nie było. W tym momencie Ewa się poddała i poszła się kąpać, a ja posiedziałem jeszcze z pół godziny klikającach w Teams na różne rzeczy w poszukiwaniu miejsca na wpisanie kodu. Potem ja też się poddałem.
Muszę przyznać, że wszystko tu było dziwne. Po co oddzielne konto do logowania, skoro Ewa już miała swoje? oba wydawane były przez władze Warszawy. Potem ten kod, którego nijak nie mogliśmy nigdzie wpisać. Organizując szkolenia i spotkania na Teams można to zrobić o wiele łatwiej, dodając do kalendarza wydarzenie i do niego z kolei uczestników. Można też rozesłać łącze do spotkania, choćby i tam trzeba było wpisać ten nieszczęsny kod. Dla mnie najgorsze jest zaś to, że nadal nie wiem, co zrobiliśmy źle. A jeszcze bardziej intrygujące, jak poradziły sobie koleżanki Ewy, które były widoczne w zespole.